Od dziecka pamiętam zapach ciasta w moim domu. Z pokolenia na pokolenie kobiety w mojej rodzinie żywiły i żywią ogromną miłość do gotowania i wypieków. Moje babcia, która specjalizuje się w ciastach drożdżowych, robi najlepsze na świecie bułeczki z jagodami. Ich woń przenosi mnie w świat beztroskiego dzieciństwa za każdym razem, gdy je przygotowuje.
Mama z kolei, nie uważa że ciasta drożdżowe to jej konik. Poszła innym torem, jakim są ciasta typu murzynek, zebra, toronaga, czy sezamowa pychotka. Posiada ona swój autorski zeszyt z przepisami, liczący ponad 20 lat. Znajdują się w nim wszystkie zebrane receptury, nie tylko przepisy na ciasta z kremem, ale również na pikle i sałatki. Nadszedł taki okres w moim życiu że postanowiłam bardziej przyłożyć się do wypieków. Zamiłowanie do gastronomii miałam od zawsze jednak nie skupiam się zbytnio na słodkich wypiekach. Pożyczyłam od mamy zeszyt i postanowiłam go całego przepisać na nowo do zakupionej niedawno książki kucharskiej.
Przepisując odręcznie po dwa, trzy przepisy dziennie, zajęło mi to około 3 tygodni ponieważ przy półtorarocznym urwisie który już praktycznie zrezygnował z drzemek w ciągu dnia, niezbyt miałam czas poświęcić się temu w 100% każdego dnia. Dałam sobie pewnego rodzaju challenge, polegający na tym aby zrealizować każdy z tych przepisów i w ten sposób nauczyć się i doszlifować moje umiejętności pieczenia. Oczywiście w krytycznych sytuacjach musiałam wykonać bardzo ważny telefon do autorki oryginalnych przepisów, czyli mojej kochanej mamy, aby się nieco po dowiadywać. Oczywiście, jak to w praktyce czasem wychodzi inaczej niż w teorii. Na pierwszy rzut, urzekł mnie wspaniały przepis na ciasto z kremem kokosowo-budyniowym o nazwie "Placek kokosowy." I tu się zaczyna. Ponieważ głównym elementem tego ciasta był biszkopt, miałam niezłą zagwozdkę.
Przecież wiadomo, że biszkopt często opada, nie dopieka się lub po prostu najzwyczajniej w świecie może wejść zakalec i wtedy cały plan szlag trafi. Jednak ku moim obawom, albo dzięki czuwającej nade mną opatrzności boskiej, biszkopt wyszedł naprawdę nieźle! Należało ubić pianę z czterech białek wraz z połową szklanki cukru pudru i następnie wrzucać po jednym żółtku. Później przesiać szklankę mąki przez sito i delikatnie wymieszać. Upiec w 160 stopniach , do "suchego patyczka" i dać do przestudzenia. Teraz przygotowujemy krem budyniowy : zagotowujemy pół litra mleka (bez połowy szklanki) z cukrem i 200g margaryny bądź masła. W reszcie mleka rozrabiamy dwa żółtka, jedną czubatą łyżkę mąki ziemniaczanej.
Wlewamy na wrzące mleko i mieszamy aż zgęstnieje. Dodajemy 200 g wiórek kokosowych. Powstałą masą przekładamy rozcięty biszkopt, zostawiając trochę na wierzch. Resztę masy rozsmarowujemy na wierzchu i posypujemy obficie wiórkami kokosowymi. Z czystym sercem mogę przyznać, że jest to mój ulubiony przepis na ciasto z kremem i na zawsze zagości on w mojej kuchni.
Artykuł zewnętrzny
Komentarze (0)